Jednym z punktów marcowej sesji Rady Gminy Wiśniew było omówienie problemu szkód, jakie rolnikom wyrządzają bobry a także dziki. Słynne RODO i ochrona danych osobowych ma swoje dobre strony: bez obrazy zainteresowanych i dla własnego bezpieczeństwa wskazane jest nieużywanie nazwisk i imion. Zatem przedstawiciele instytucji i wszystkich zaproszonych stron niech w pewnym stopniu pozostaną anonimowi.
Słowo wstępne do dyskusji, czyli swój stosunek do problemu, jako rolnik i w imieniu poszkodowanych rolników, wygłosił Radny z Radomyśli: działalność rosnącej populacji bobrów jest powszechnie znana: ścinają drzewa, budują tamy, żeremia, kopią ogromne nory podziemne, gdzie może wpaść nie tylko człowiek ale i duża maszyna, niszczą urządzenia melioracyjne. Wiele łąk staje się praktycznie nieużytkami, rolnicy są bezradni, ktoś powinien pomóc. Wywołana przez Przewodniczącą do odpowiedzi jako pierwsza Pani z Ochrony Środowiska stwierdziła, że przepisy w tej kwestii zmieniły się: można już niszczyć tamy a nawet strzelać do bobrów, trzeba tylko złożyć wniosek i otrzymać decyzję. Wniosków było bardzo mało, a na pewno nie było wniosku Radnego z Radomyśli – tu okazała pewne zdziwienie. Postronny obserwator mógł odnieść wrażenie, że chyba nie ma problemu: wniosek, decyzja i do roboty. Nie powiedziała Pani, że opłata za decyzję wynosi 80 zł – ripostował Radny – a zniszczoną tamę bobry odbudowują następnej nocy albo jeszcze większą. Na to Pani, że można wziąć decyzję na określony czas i w tych samych pieniądzach niszczyć tamy wielokrotnie. Poproszeni o głos panowie z nowej instytucji Wody Polskie ochoczo zadeklarowali, że na każde wezwanie przyjadą i zlikwidują każdą tamę. Znów powiało optymizmem lecz dyrektor Spółki Wodnej zwrócił uwagę, że panowie nie powiedzieli, że tylko na rzekach a rzecz dotyczy głównie rowów melioracyjnych…no tak, tylko na rzekach. Gdy głos zabrali myśliwi okazało się, że do bobra owszem można strzelać ale Pani nie powiedziała, że tylko od jesieni do wiosny, gdy ten jest mało aktywny, zgromadził zapasy i siedzi w norach czy żeremiach. Odstrzał bobra jest trudny bo ten wcześniej usłyszy niż myśliwy go zobaczy, zrobi plum i wypłynie w innym miejscu. Nie mniej jednak gotowość ze strony myśliwych do pomagania rolnikom jest. Tu zabrał głos szef Gminnej Spółki Wodnej i powiedział mniej więcej to, że mimo dobrych chęci w obecnym stanie prawnym walka z bobrami przypomina walkę z wiatrakami. Bobry to duże gryzonie, szkody robią duże i walczyć z nimi trzeba, jak z każdymi szkodnikami. Żeby robić to skutecznie trzeba z bobra zdjąć ochronę, czyli czekać na zmianę przepisów. Czy na tę zmianę się zanosi tego już nikt nie powiedział.
Na dziki skarżył się Radny z Lipniaka. Każdy wie, że dzik jest dziki, dzik jest zły, w dodatku coraz mniej boi się ludzi, podchodzi do zabudowań. Kiedy kobiety zbierały rano truskawki, przyszedł dzik i wystraszone niewiasty uciekły z pola. Kolejny z obecnych myśliwych stwierdził, że ASF zrobił swoje, populacja dzików jest mniejsza, ale szkody czynią nadal. W pobliżu Lipniaka przebiega granica obwodów łowieckich, więc być może inne koło, ale niczym wytrawny polityk obiecał się zająć. Trzeba tylko zadzwonić, o każdej porze dnia i nocy. Strzelać można w granicach obwodu swego koła i 150 m od zabudowań.
Transmisję z sesji i całą dyskusję w oryginale można obejrzeć w internecie. Jeśli jednak ktoś doczytał dotąd ten tekst jest mi b.miło, pozdrawiam. Dyskusja niby taka sobie, nic nie posunęła do przodu, ale dzięki niej znaczne grono osób miało okazję dowiedzieć się jak się sprawy mają. Na podsumowanie sesji: punkty, oczywiście ode mnie, dla Radomyśli – aktywny Radny i aktywny Sołtys. No i uwaga(!) – podniesiono opłaty za wywóz śmieci.
P.S. Czytając literaturę o bobrach, o ich życiu i historii na ziemiach polskich zaszła we mnie jakaś przemiana w stosunku do nich: wrogość rolnika do szkodników zastąpiła pewna doza sympatii przyjaciela zwierząt. To bardzo pracowite zwierzaki, inteligentni budowniczowie, robią inżynierię środowiska pod swoje potrzeby, budują domy, gromadzą zapasy na zimę, żyją w rodzinach, wychowują dzieci, potem te dzieci rozchodzą się po świecie w poszukiwaniu partnerów, zakładają swoje rodziny, zupełnie jak my. Trapią ich choroby, pasożyty, mają naturalnych wrogów a największym jest człowiek. Fakt, nie uznają władzy administracyjnej, nie chodzą do gminy po zezwolenia na wycinkę ani decyzje o warunkach zabudowy, nie honorują prawa własności…anarchiści można powiedzieć. Jednak, jak głosił św. Tomasz z Akwinu – każdy byt zanim zaistniał musiał być chciany przez Boga…czy jakoś tak. Skoro tak to człowiek, czyniąc sobie ziemię poddaną musi iść na rozsądne kompromisy z innymi uczestnikami życia biologicznego matki Ziemi… Teoretycznie tak…jednak życie jest brutalne niestety…oj nie dobrze panie bobrze.